poniedziałek, 7 września 2015

Panie Jezu, coś Ty sobie wymyślił? Ja mam jechać na misję?
Wylot już za kilkanaście godzin, a mój bagaż podręczny został w domu. W bagażu został aparat, bluza kupiona na Valdocco Don Bosco i kosmetyczka z tuszem do rzęs. Kurier powiedział , że nie da rady na czas przywieźć. Walizki są za ciężkie i nie wiadomo co zostawić, a co zabrać ze sobą. Czego bardziej potrzebuję, szamponu do włosów czy  pary adidasòw. No bo nutelli na pewno nie oddam. No i jeszcze Lufthansa strajkuje więc lecimy dwie godziny wcześniej. Możliwe , że będziemy mogły zabrać tylko jedną walizkę. Tylko którą zostawić? Na pewno nie tą z nutellą.
Jestem zła, zdenerwowana, wystraszona i chyba zaraz będę płakać. Nie wiem co zrobić, komu się wyżalić. No bo dziewczyny są tak samo zdenerwowanie jak ja.
 Jedyne co mi pozostaje to modlitwa. Idę wiec do kaplicy, klękam i pytam się: Panie Jezu, coś Ty sobie wymyślił? Ja mam jechać na misję? Bez aparatu i z tylko jedną walizką? I jak ja sobie z tym poradzę?
 I wtedy przypominam sobie po co tam jadę. Uświadamia sobie co mi jest tak na prawdę potrzebne. I nie jest to aparat, czy tusz do rzęs.
Jadę tam dla Ciebie Panie i tylko Ciebie potrzebuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz