Małe czarnoskóre aniołki
Od poniedziałku zaczęły się moje zajęcia w szkole. Pomagam
nauczycielce w drugiej klasie podstawowej. Do tej klasy chodzą małe czarnoskóre
aniołki. Już pierwszego dnia, kiedy ledwo przestąpiłam próg klasy, otoczyły
mnie i przytulały. Te które były trochę dalej i nie mogły mnie dosięgnąć,
wyciągały rączki, żebym chociaż je dotknęła. Tak bardzo lgnęły do mnie iż
prawie się przewróciliśmy. Wkrótce po rozpoczęciu zajęć okazało, się że te
aniołki mają swoje za uszami. Jest ich pięćdziesięcioro, a robią hałas za pięciuset. Nie można ich uspokoić, nawet
nauczycielka sobie z nimi nie radzi. A kiedy ja próbuję, uśmiechają się słodko,
przytulają mnie i zapominam o tym jaka przed chwilą byłam zła.
A czasem kiedy
sprawdzam ich zeszyty, widzę ich staranne i równiutkie pismo, wstyd mi bo ja
sama tak nie piszę. Czasami nie rozumiem co do mnie mówią. Muszą powtórzyć kilka
razy. Ale nie denerwują się na mnie, nie śmieją się ze mnie, tylko cierpliwie
tłumaczą.
Po zajęciach wspólnie sprzątamy klasę, żeby następnego
dnia rozpocząć lekcje w przyjemnym otoczeniu. Zamiatają, myją podłogę,
przesuwają ławki. Robimy to wspólnie i nikt nie narzeka. Nikt nie oczekuje, że
zrobi to sprzątaczka. Bo w zambijskich szkołach nie ma sprzątaczek.
Przy tych
małych ciemnoskórych aniołkach codziennie uczę się pokory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz